Hej, kochani! Wracam do Was z kolejnym wpisem z naszej mieszkaniowej sagi! Z Anią przeszliśmy już przez sporo – od rozkmin o pełnej własności kontra spółdzielcze prawo (pamiętacie, jak głowiliśmy się nad tym z kawą w ręku?), przez perypetie z remontem, aż po wynajem naszego starego mieszkania nowym lokatorom. Ale wiecie co? W tych wszystkich opowieściach pominęliśmy jeden mega ważny temat – różnicę między najmem okazjonalnym a zwykłym. Serio, to jak zapomnieć wspomnieć o deserze, gdy opowiadasz o obiedzie! Kiedyś, jako najemcy, sami nie ogarnialiśmy, o co w tym chodzi, ale teraz, po własnych doświadczeniach i solidnej dawce researchu, rozkminiliśmy temat. Więc siadajcie wygodnie, bierzemy kubki z herbatą i dzielimy się tym, co warto wiedzieć o najmie okazjonalnym i zwykłym!
Dlaczego w ogóle o tym piszemy?
W naszych poprzednich wpisach – czy to o kupnie mieszkania, remoncie, czy obowiązkach najemcy – nie wspomnieliśmy ani słowem o najmie okazjonalnym. A to temat, który naprawdę robi różnicę, szczególnie jeśli jesteś wynajmującym, jak my teraz, albo najemcą, jak byliśmy kiedyś. Pamiętam, jak w dzieciństwie mama zawsze mówiła: „Najpierw się dowiedz, potem podpisuj!”. I to właśnie zrobiliśmy z Anią, gdy zaczęliśmy wynajmować nasze stare mieszkanie. Zasiadłam z nią przy stole, otworzyliśmy laptopy i zaczęliśmy drążyć: czym się różni najem okazjonalny od zwykłego? I wiecie co? To jak porównanie roweru miejskiego do elektryka – niby oba jeżdżą, ale diabeł tkwi w szczegółach. Oto, co wygrzebaliśmy.
Najem zwykły – standard, ale z haczykami
Najem zwykły to taki klasyk, z którym mieliśmy do czynienia, gdy wynajmowaliśmy naszą pierwszą kawalerkę. To umowa, którą podpisujesz z wynajmującym, żeby mieszkać w jego lokalu – prosta sprawa, bez większych udziwnień. Możesz mieć umowę na czas określony (np. rok) albo nieokreślony, a szczegóły zależą od tego, co dogadacie. Brzmi spoko, ale jako najemcy szybko się przekonaliśmy, że to nie zawsze bajka.
Pamiętam, jak raz wynajmowaliśmy mieszkanie na zwykłą umowę i właściciel nagle stwierdził, że chce je sprzedać. Mieliśmy miesiąc na wyprowadzkę, a my akurat planowaliśmy wakacje! Ania wtedy spędziła wieczór na googlowaniu przepisów i odkryła, że w najmie zwykłym lokator jest mocno chroniony – właściciel nie może tak po prostu Cię wyrzucić, musi przestrzegać terminów wypowiedzenia (zwykle 3 miesiące, jeśli umowa jest na czas nieokreślony). To nas uratowało, ale dla wynajmującego to może być problem.
Co nam się podobało w najmie zwykłym?
- Prostota. Umowa jest dość standardowa, bez dodatkowych formalności.
- Ochrona najemcy. Prawo (np. ustawa o ochronie praw lokatorów) stoi po Twojej stronie, więc trudniej Cię wyrzucić.
- Elastyczność. Możesz negocjować warunki, np. czy możesz mieć psa (Ania już marzy o naszym przyszłym czworonogu).
Ale… No właśnie, dla wynajmującego to czasem ból głowy. Jeśli lokator zalega z czynszem albo niszczy mieszkanie, eksmisja może trwać wieki, bo prawo chroni najemcę. Jako wynajmujący teraz sami czuliśmy, że to ryzyko nas trochę przeraża.
Najem okazjonalny – bezpieczeństwo dla właściciela, ale i dla nas?
Kiedy zaczęliśmy wynajmować nasze stare mieszkanie, Ania rzuciła: „A może najem okazjonalny?”. Przyznam, że na początku brzmiało to jak coś super skomplikowanego, jak prawo jazdy na tira. Ale jak zaczęliśmy drążyć, okazało się, że to po prostu bardziej sformalizowana wersja najmu, która daje wynajmującemu większe bezpieczeństwo.
W najmie okazjonalnym umowa musi być podpisana u notariusza, gdzie najemca zgadza się, że w razie czego wyprowadzi się bez problemu. Musi też wskazać inny adres, gdzie może się wynieść, jeśli umowa się zakończy (np. dom rodziców). Plus, właściciel tego „zapasowego” adresu musi potwierdzić, że Cię przyjmie. Brzmi jak dużo roboty, ale to działa w dwie strony.
Pamiętam, jak kiedyś, jeszcze jako najemcy, baliśmy się, że właściciel nagle każe nam się wynosić. W najmie okazjonalnym takie ryzyko jest mniejsze, bo wszystko jest jasno określone – umowa jest na czas określony (max 10 lat), a warunki wypowiedzenia są sztywne. Jako wynajmujący teraz widzimy w tym plus: jeśli lokator nie płaci, możemy szybciej rozwiązać umowę bez ciągnących się spraw sądowych.
Co nam się spodobało w najmie okazjonalnym?
- Bezpieczeństwo dla wynajmującego. Łatwiej rozwiązać umowę, jeśli coś pójdzie nie tak.
- Jasne zasady. Wszystko jest spisane, notarialnie potwierdzone, więc nie ma niedomówień.
- Ochrona dla najemcy. Wiesz, na czym stoisz, i nie ma ryzyka, że właściciel nagle zmieni zdanie.
Minusy? Koszty notariusza (kilka stówek, w zależności od umowy) i konieczność załatwienia dodatkowego adresu. Dla nas, jako wynajmujących, to była mała cena za spokój ducha.
Jak to rozkminiliśmy?
Siedzieliśmy z Anią wieczorem, z herbatą i notesem, jak za starych dobrych czasów, gdy planowaliśmy naszą pierwszą wspólną podróż. Zrobiliśmy listę plusów i minusów:
- Najem zwykły: Prostszy, tańszy na start, ale większe ryzyko dla wynajmującego. Jako najemcy czuliśmy się bezpieczni, ale teraz, jako właściciele, baliśmy się, że utkniemy z problematycznym lokatorem.
- Najem okazjonalny: Więcej formalności, ale większy spokój. Ania, która uwielbia mieć wszystko pod kontrolą, od razu zagłosowała za tym.
W końcu wybraliśmy najem okazjonalny dla naszego mieszkania. Poszliśmy do notariusza, spisaliśmy umowę, a nasi lokatorzy podali adres rodziców jako „zapasowy”. Czujemy się z tym bezpieczniej, a oni wiedzą, że wszystko jest jasne i fair.
Pomyślałem sobie, że to jak w dzieciństwie, gdy budowałem bazy z koców – chciałem mieć kontrolę nad swoim światem. Najem okazjonalny daje nam, jako wynajmującym, taką kontrolę, a lokatorom – przejrzyste zasady.
Podsumowanie z naszego podwórka
Najem zwykły czy okazjonalny? To zależy, po której stronie jesteś. Jako najemcy lubiliśmy zwykły najem, bo dawał nam ochronę i mniej formalności. Ale jako wynajmujący wybraliśmy okazjonalny – trochę więcej zachodu, ale za to spokój ducha. Jeśli wynajmujesz mieszkanie, rozważ, czy wolisz prostotę, czy większe bezpieczeństwo. A jeśli jesteś najemcą, upewnij się, że rozumiesz, co podpisujesz – Ania zawsze powtarza: „Czytaj wszystko, jakby to był kontrakt na milion!”.
Dajcie znać w komentarzach, czy mieliście do czynienia z najmem okazjonalnym, czy stawiacie na zwykły! Macie jakieś historie z wynajmu, które przyprawiły Was o dreszcze? 😄 Czekamy na Wasze opowieści, a my z Anią szykujemy kolejny wpis – tym razem o tym, jak urządzamy nasze nowe gniazdko. Stay tuned!
0 komentarzy