Cześć, tu znowu my – Anna i ja – tym razem nasze przygody z remontem, relacja w samym środku remontowej rewolucji. Jeśli ktoś kiedykolwiek powiedział Ci, że remont to ekscytująca przygoda, w której razem z drugą połówką budujecie wspólną przyszłość… to prawdopodobnie nigdy nie trzymał w ręce pacy ani nie biegał trzy razy dziennie do sklepu po silikon, który zawsze się kończy, kiedy nie powinien.

Tym razem chcemy opowiedzieć Wam o tym, co się dzieje, kiedy plan zamienia się w bałagan, a bałagan staje się codziennością. Poznaj nasze przygody z remontem, dokładnie o tym o tym, co się dzieje, gdy remont przechodzi z fazy „inspiracje” do fazy „proszę nie panikować – mamy to pod kontrolą”.


1. Zderzenie z rzeczywistością, nasze przygody z remontem i jak kurz pokonał marzenia

Zanim to się zaczęło mieliśmy trochę przygotowań o których możesz poczytać tutaj. A teraz zacznijmy od momentu, w którym nasze spokojne mieszkanie zamieniło się w strefę wojny. Ekipa pojawiła się punktualnie o 8:00 rano w poniedziałek, gotowa do działania. My też byliśmy gotowi. Teoretycznie. Mieliśmy plan działania, harmonogram, a Anna miała nawet wydrukowane moodboardy. Mieliśmy też dobre humory. Do godziny dziesiątej.

Bo właśnie wtedy ruszyło skuwanie tynków w łazience. Hałas był taki, że nasz kot – Tymon – schował się do szafki kuchennej i odmówił kontaktu z rzeczywistością. Kurz wypełnił każdą szczelinę. I mówiąc każdą, mam na myśli również torebki herbaty w zamkniętej szufladzie. Jak to się dzieje? Nie wiem. Magia remontu.

Do końca dnia mieliśmy zakwasy od noszenia gruzu i frustrację, że nasza „przytulna przystań” wygląda teraz jak wnętrze bunkra w trakcie rozbiórki.

Porada nr 1: Zabezpieczcie wszystko folią. Wszystko. Nie tylko meble – również książki, elektronikę, a jeśli się da, nawet siebie. I przygotujcie się psychicznie, że przez najbliższe tygodnie folia stanie się Waszym najlepszym przyjacielem.


2. Anna kontra kolor ściany, czyli emocjonalna ruletka i przygody z remontem

Przechodząc do rzeczy jeszcze bardziej delikatnych – wybór koloru ścian. Niby proste, prawda? Wybierasz beż. Ale czy to ma być beż piaskowy, czy może beż poranny? A może cappuccino z nutą ecru? Anna spędziła trzy wieczory na porównywaniu próbek przy świetle dziennym, sztucznym i przy zapalonej świeczce. Ja w tym czasie przeglądałem oferty domów w Bieszczadach, do których mógłbym uciec z Tymonem. Niebezpieczny może być rezultat naszej przygody z remontem.

W końcu zapytała: „Ten, czy ten?” Odpowiedziałem, że obydwa są piękne, co było błędem. Teraz wiem, że w czasie remontu nie można być neutralnym. Trzeba mieć zdanie. Konkretniejsze niż architekt wnętrz z dwudziestoletnim doświadczeniem.

Porada nr 2: Ustalcie z góry, kto podejmuje decyzje w danym obszarze. Dla zdrowia psychicznego wszystkich zaangażowanych.


3. Niespodzianki z przeszłości, czyli odkrywamy skarby PRL-u.

Prawdziwe emocje pojawiły się, gdy podczas skuwania płytek w łazience robotnicy znaleźli pod posadzką… gazetę z 1987 roku. „Trybuna Ludu”, na której ktoś notował ołówkiem listę zakupów: „cukier, ocet, rajstopy”. Obok leżał rachunek za farbę. Cena: 42 złote.

Anna była zachwycona. Od razu wrzuciła zdjęcia znaleziska na Instagram i przez godzinę rozmawiała z obserwatorami o duchu przeszłości. Ja w tym czasie próbowałem zrozumieć, dlaczego z odpływu w wannie zaczęła się wydobywać woda – mimo że wanna była odłączona.

Bo, jak się okazało, ktoś kiedyś połączył rurę odpływową z rurą spustową z kuchni. Takie „kreatywne” rozwiązania to część uroku starych mieszkań. I źródło wielu nieprzespanych nocy.

Porada nr 3: Przygotujcie budżet awaryjny. Naprawdę. I niech będzie większy niż się wydaje. Bo nieprzewidziane rzeczy to nie wyjątek – to standard.


4. Zgrzyty i zmęczenie, czyli test związku

Nie ma co udawać – remont to również test dla związku. Są momenty, kiedy jedno z nas mówi: „Ja już nie mogę.” Czasem oboje jednocześnie. Czasem zdarza się, że się pokłócimy – o to, kto zapomniał o zamówieniu kafelków, kto nie doczytał faktury albo kto zaproponował ten blat kuchenny.

Ale wiecie co? Przechodzimy przez to razem. I mimo wszystko, każda kłótnia kończy się uśmiechem i zdaniem: „Już bliżej niż dalej.”

Anna ma niesamowitą siłę. Kiedy ja zaczynam tracić cierpliwość, ona się uśmiecha i mówi: „Jeszcze trochę, i będzie pięknie.” I wtedy przypominam sobie, że to wszystko robimy dla siebie. Że ten kurz, hałas i zmęczenie to tylko tymczasowy etap.

Porada nr 4: Dajcie sobie przestrzeń. Jeśli jedno potrzebuje chwili ciszy – dajcie mu ją. I nie bójcie się powiedzieć: „Mam dość na dziś.” To normalne.


5. Pierwsze sukcesy, czyli radość wśród ruin

I tak, w tym całym chaosie, zdarzają się momenty magiczne. Pierwszy gdy ekipa kończy montować podłogę w sypialni i patrzymy na nią z dumą. Drugi razem z nowym kontakcie na ścianie – i do tego działającym. Gdy okno w kuchni błyszczy, a parapet już nie odpada przy każdym dotknięciu.

To właśnie wtedy czujemy, że to wszystko ma sens. Że powoli widać efekty. Że dom zaczyna nabierać kształtu, o którym marzyliśmy.

Anna weszła do pokoju, spojrzała na nową podłogę i powiedziała: „Tu będziemy szczęśliwi.” I wtedy… zrozumiałem, że każdy trud był tego wart.

Porada nr 5: Cieszcie się z małych rzeczy. Każdy etap zakończony sukcesem to święto. Róbcie sobie przerwy, celebrujcie progres i pozwalajcie sobie na odrobinę dumy.


Podsumowanie

Remont to nie tylko praca, bałagan i ciągłe zakupy. To też opowieść o wspólnym pokonywaniu przeszkód. O nauce cierpliwości, o kompromisach, o śmiechu przez łzy. To historia, którą piszemy razem – czasem tynkiem, czasem gładzią, czasem zwykłym „przepraszam”.

Jeśli sami jesteście w trakcie remontu – albo dopiero planujecie – pamiętajcie: będzie ciężko. Ale będzie warto. Nie dla idealnych ścian, ale dla tego uczucia, kiedy siadasz na własnej kanapie w pokoju, który stworzyliście razem. I myślisz: To nasze miejsce. Nasz dom.

Do następnego wpisu – trzymajcie za nas kciuki! Kolejny etap? Malowanie, montaż kuchni i… pierwsza wspólna noc w nowym wnętrzu. Oby bez wiertarki.

W Mieszkaj Łatwo